Moje Kulinarne Rozterki

środa, 13 lutego 2013

Na zziębnięte serce - tajski krem selerowy w asyście Panny Truskawki

Dwa dni temu ugotowałam zupę od serca dla moich Panów, dziś postanowiłam dopieścić moją cudowną mamę. Cały dzień myślałam jak wykorzystać pomysł na zupę tajską. Wiedziałam na pewno, że będzie to właśnie ta zupa. Mama uwielbia nowe smaki i nigdy nie bała się próbować moich co raz to nowszych kulinarnych eksperymentów. Chciałam przygotować coś oryginalnego, coś o niebanalnym smaku, coś co wywoła zaskoczenie na jej twarzy. Chodziłam, więc wczoraj po sklepie, szukając inspiracji. W głowie aż huczało mi od pomysłów. Jak zwykle postanowiłam zacząć od warzyw, chciałam, żeby były podstawą mojej zupy. Chwila namysłu...i jest....a może tak krem z selera w tajskim stylu. Włożyłam do koszyka jeden duży seler bulwiasty, seler naciowy i duży kawałek imbiru.
Kawałek dalej minęłam bakalie, a może by tak...? Czemu nie..?! I tak w koszyku wylądowały orzechy nerkowca. Czas na mięsko...Jak już pisałam w którymś z postów, moja mama jest niepoprawnym mięsożercom, dlatego zawsze, gotując dla niej muszę dodać chociaż kawałek mięsa czy ryby. Tym razem zdecydowałam się na paluszki surimi, które bardzo lubi.
Będąc już przy kasie, moim oczom ukazały się piękne, czerwone truskawki...z importu co prawda, ale nie mogłam się im oprzeć. I wtedy właśnie, zupełnie jak w tych wszystkich kreskówkach, zapaliła się nad moją głową żarówka. Sos truskawkowy. Imbir, gałka muszkatołowa, szczypta cynamonu, seler i ... odrobina sosu truskawkowego.
Nie mogłam się już doczekać powrotu do domu, przez całą drogę przygotowywałam w głowie dokładny plan działania. Myślałam też jak podam moje dzieło, ale dobrze znam moją mamę i wiem czego jej brakuje teraz najbardziej. Za czym tęskni, czego niecierpliwie wyczekuje.


Mamusiu! Niech moja zupa będzie miodem na Twoje zziębnięte serce ...












Potrzebne składniki:

- Winiary pomysł na tajską zupę z kurczakiem,

- jeden duży seler bulwiasty,
- cztery łodygi selera naciowego,
- żółta marchewka,
- biała marchewka
- pół dużej cebuli,
- dwa średniej wielkości ziemniaki,
- pół chilli bez pestek,
- ok. połowy świeżej gałki muszkatołowej
startej na tarce,
- dwa ząbki czosnku,
- 1/3 laski wanilii,
- ok. łyżeczki cynamonu,
- pieprz, sól,
- łyżka oliwy aromatyzowanej czosnkiem,
- pęczek natki pietruszki,
- niesolone orzechy nerkowca,
- paluszki surimi,
- truskawki.


Wykonanie:
W garnku o grubszym dnie rozgrzewam łyżeczkę aromatyzowanej czosnkiem oliwy, dodaję, posiekaną cebulę i podsmażam kilka minut, aż nabierze ładnego rumianego koloru. Następnie dodaję posiekany imbir, czosnek i chilli, prosto do garnka ścieram połowę gałki muszkatołowej. Rozchodzący się po mieszkaniu aromat czosnku, imbiru i gałki muszkatołowej jest wprost obłędny. Czasem żałuję, że nie można uchwycić danego zapachu. Mogłabym je wszystkie kolekcjonować, wkładać do małych buteleczek i dodawać do różnych dań, kiedy naszłaby mnie ochota :).
Wracając do mojej zupy...:), selera bulwiastego kroję w większą kostkę, naciowego w małe półksiężyce, marchewkę w cienkie plasterki, ziemniaki w kostkę. Pokrojone warzywa dorzucam do garnka i chwilę jeszcze podsmażam z przyprawami. Dodaję łyżkę soli i sporo świeżo mielonego pieprzu. Całość zalewam ok. litrem wody. Przykrywam pokrywką i zostawiam zupę na wolnym gazie do momentu, kiedy wszystkie warzywa zmiękną. Po ok. 20 minutach, zawartość większej torebki Winiary Pomysł na tajską zupę rozrabiam w zimnej wodzie i dolewam do zupy, dodaję ok. łyżeczkę cynamonu i przekrojoną na pół laskę wanilii. Zostawiam zupkę na kolejne 15 minut. Kiedy warzywka są już miękkie, miksuję zupę na jednolity krem. Na końcu dodaję zawartość mniejszej torebki Pomysłu na zupę tajską.
Dwie, trzy truskawki myję szczoteczką, odcinam szypułki i dokładnie miksuję. Do powstałego sosu dodaję kilka kropel cytryny i dwie, trzy krople esencji waniliowej, tylko dla aromatu, nie chcę przytłumić cudownego smaku truskawek. Na suchej teflonowej patelni podprażam orzeszki nerkowca. Kiedy się delikatnie zarumienią i zaczną lekko podskakiwać na patelni jest to znak, że są dobrze uprażone. Do miseczki nalewam trochę tajskiego kremu z selera, a wierzch polewam przygotowanym sosem truskawkowym. Jeszcze kilka prażonych orzeszków nerkowca i posiekanej natki pietruszki dla koloru. Paluszki surimi rozdzielam na cieniutkie paseczki i układam na talerzu obok miseczki. Talerz dekoruję truskawkami, czekoladkami i kwiatami.

Widzisz Mamusiu, wreszcie przyszła wiosna !!!





Smacznego dnia Kochani !!!








4 komentarze:

  1. Ciekawa propozycja ... ja mam mało doświadczeń z tajska kuchnią ... kiedyś mój mąż w ramach dnia męskiego gotowania ugotował tajska zupę ... w przepisie na liście składników była papryczka chili LUB pasta chili , ale on jakoś nie dostrzegł słowa "lub" i dodał obydwa składniki :):) to była mocna rzecz !! :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grunt, że chciał dobrze, że nie boi się kuchni i gotowania:) Mój ma pewne opory, aczkolwiek sądzę, że się tylko miga, a tak naprawdę drzemie w nim prawdziwy kuchmistrz:) w każdym razie Panowie w kuchni to zawsze interesujący widok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Całość wygląda świetnie. Ładna oprawa zdjęć. Jak smakowało? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zadziwiająco pysznie:) Do ostatniej chwili nie byłam pewna efektu końcowego, ale suma summarum smakowało naprawdę fajnie.

    OdpowiedzUsuń