Moje Kulinarne Rozterki

czwartek, 7 lutego 2013

Smak mojego dzieciństwa

Nadszedł Tłusty Czwartek, dzień każdego łakomczuszka. Dzień w którym bezkarnie możemy najeść się niepoprawnie kalorycznych pyszności i nikt nam tego nie wypomni. Przynajmniej lepiej, żeby nie próbował:)
Pogoda za oknem sprzyja chwili zadumy, nagle naszło mnie na wspominki z dzieciństwa. Dzieciństwo to czas kojarzący się z niepowtarzalnymi smakami. Do dziś pamiętam rozpływający się w ustach ryż z jabłkami i cynamonem, który poprawiał nastrój w zimowe popołudnia. Soczyste truskawki z serem i makaronem na letnie, upalne dni. Jagody ze śmietaną i cukrem, kluski leniwe z zasmażaną bułką tartą i prawdziwy budyń czekoladowy, jakiego nigdy w swoim życiu już nie jadłam. Powracając myślami do tamtych czasów próbowałam odtworzyć niektóre smaki, jednak nigdy mi się to nie udało. Zastanawiam się na czym polega ich magia. Co takiego wyjątkowego kryje się w nich, iż często nie dorównują najbardziej wyszukanym i ekskluzywnym potrawom kuchni z całego świata. Ich tajemnica tkwi w ogromnej pasji, jaką kiedyś wkładano w przygotowywanie nawet najprostszych dań. Trudno dziś uwierzyć, ale jeszcze do niedawna wiele produktów było niedostępnych i to co udało się zdobyć było wielkim rarytasem podawanym jedynie na specjalne okazje. Wtedy też smak tych produktów był inny. Pamiętam twaróg robiony przez moją mamę. Nie miał nic wspólnego z tym, który dziś możemy kupić w supermarketach. Uwielbiałam przyglądać się rytuałowi, jaki towarzyszył tworzeniu tego przysmaku. Najpierw kupowała mleko od rolników, których gospodarstwo mieściło się na polanie w samym środku lasu. Krowy całymi dniami pasły się na wielkich, zielonych łąkach, leniwie skubiąc wyselekcjonowane źdźbła trawy. Następnie przelewała mleko do tzw. bańki, w której stało aż do całkowitego ścięcia. Tak przygotowane zsiadłe mleko przekładała do uszytego w kształcie rożka materiału płóciennego, który zawieszała nad zlewem. Po paru dniach, kiedy nadmiar płynu, zwanego serwatką, całkowicie odciekł, umieszczała ser pomiędzy dwoma drewnianymi deskami, stawiając na nich ciężarki. Po dwóch dniach twaróg był gotowy, mama mieszała go ze szczypiorkiem i rzodkiewką lub robiła na słodko do naleśników. Ser rozsmarowany na świeżo upieczonym chlebie lub na puszystych naleśnikach z odrobiną cynamonu i wanilii kojarzył mi się z białą, delikatną chmurką. Może dlatego, że przygotowywała go moja mama, która w tak prozaiczną czynność wkładała całe serce. To dzięki niej zwykły posiłek zamieniał się w prawdziwą ucztę. Podawane dania owiane były magicznym aromatem, a atmosfera towarzysząca posiłkom była tak niesamowita, że często chwila obiadu przeciągała się w długie godziny spędzone na rozmowach i żartach.
Innym przysmakiem była naturalnie przygotowywana czekolada, z prawdziwego kakao, masła, mleka w proszku i dużej ilości orzechów. Robiło się ją dość rzadko, gdyż zrobienie jej było kosztowne, poza tym najczęściej czekoladowe słodkości przywoziło się z zachodu. Oczywiście nie była tak smaczna jak ta, którą robiła mama, ale była dużo tańsza i powszechnie dostępna w Niemczech. Jednak najpopularniejszym smakołykiem podawanym chyba w większości polskich domów był kogel-mogel. Pojawił się w Polsce w XVIII wieku, choć największą popularnością cieszył się w okresie międzywojennym i w latach PRL-u, kiedy słodycze było ciężko dostępne i nie można było ich znaleźć na sklepowych półkach. Klasyczny przepis na kogel-mogel podaje, iż robi się go wyłącznie z cukru i żółtek kurzych jaj. Uciera się składniki tak długo, aż powstanie jednolita, żółto-kremowa masa. Z czasem pojawiły się również przepisy, w których do tradycyjnej wersji dodawano alternatywne składniki, takie jak miód, rum, bita śmietana, kakao czy rodzynki. W niektórych domach istniał również inny wariant przygotowania tego deseru, otóż masę żółtkową łączono z ubitymi na sztywną pianę białkami. Kogel-mogel jest zdecydowanym zwycięzcą w rankingu klasyki gatunku. Jest nie tylko najpopularniejszym deserem, ale również stał się bazą dla innych słodkich dań. Przecież na jego podstawie przyrządza się włoski deser zabajone, w którym do żółtek dodajemy słodki likier, np. wino Marsala, oraz serek Mascarpone. Warto również zaznaczyć, iż żółtka ucierane są z miodem, a nie cukrem. We Francji sporządza się z ubitych żółtek, gorącego wina z dodatkiem skórki cytrynowej lub pomarańczowej sos szodon, który bardzo często podawany jest do deserów. Kogel-mogel wykorzystywany jest również w bardzo znanym i powszechnie lubianym cieście Tiramisu. Istnieje mnóstwo możliwości wykorzystania deseru, który tradycyjnie składa się z dwóch składników. I właśnie na tym polega magia jedzenia. Prostota wyrażająca ogrom bogactwa smaków. Wszystko co kojarzy mi się z dzieciństwem nie wymaga wielkich umiejętności kucharskich, nie potrzeba do ich przygotowania miliona składników, a mimo wszystko tak trudno odtworzyć ich prawdziwy, głęboki smak. Żal mi jest dzisiejszego pokolenia dzieciaków wychowanych na przetworzonym jedzeniu, o smaku którego decydują barwniki, sztuczne aromaty i tysiące ulepszaczy, mających za zadanie stworzyć jedynie iluzje smaku. W końcu komu w dzisiejszych czasach chce się „kręcić kogel-mogel, który wymagał odrobiny wysiłku, jaki wkładała chociażby moja mama w jego przygotowanie.
Warto powracać do tradycyjnych przepisów naszych mam czy babć, bo to właśnie one budowały polską kuchnię. Oczywiście nie bójmy się eksperymentować, w końcu na tym polega dążenie do doskonałości. Jest to również niepowtarzalna okazja do udania się w niezapomnianą kulinarną podróż, której kierunku nigdy nie możemy być pewni:)

Smacznego dnia kochani!!!

3 komentarze:

  1. Ajjj jak dobrze ze tlusty czwartek juz za nami.
    Bilans: 0 paczkow ... zwyciestwo silnej woli nad pokusa

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam, oj tam... kochanego ciałka nigdy za dużo :)) Tłusty Czwartek dobra rzecz. Sprawdza się nawet w Londynie.
    Bilans:
    3 pączki
    0 wyrzutów sumienia

    To co dziś gotujemy? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój bilans to dwa pączki, zero wyrzutów sumienia, ale postawa koleżanki Oli godna pochwały i naśladowania. Sis gotować będę jutro, bo dziś byłam w pracy i nie miałam kiedy, ale za to umieszczę dwa przepisy z wczoraj:)

    OdpowiedzUsuń