Kochani,
chciałam jakoś kulinarnie uczcić przekroczoną wczoraj liczbę 3000 wejść i podziękować Wam za zainteresowanie i czas spędzony na moim blogu. Tak jak pisałam na mojej stronie na Facebooku nawet nie zdajecie sobie pewnie sprawy jak wielką radość mam z prowadzenia bloga. Już dawno w nic nie zaangażowałam się z tak wielkim zapałem. Mam nadzieję, że z każdym nowym wpisem będę mogła dalej Was zaskakiwać. W każdym razie zachęcam Kochani do dalszego towarzyszenia mi w mojej kulinarnej podróży.
Wczoraj, dzięki uprzejmości mojej przyjaciółki, która udostępniła mi swoją kuchnię, a przede wszystkim piekarnik, mogłam trochę poszaleć i bez reszty oddać się słodkiemu szaleństwu.
Błogosławionym produktem jest dla mnie czekolada, która nie wiem czy wiecie swoje początki zawdzięcza ludom prekolumbijskim, żywiącym się miąższem owoców kakaowca. Prawdziwy kult czekolady rozwinęli jednak Majowie, którzy mieszali zmielone kakao z wodą, mąką kukurydzianą i chilli. Powstały napój wielokrotnie przelewali z naczynia do naczynia, aby uzyskać na wierzchu piankę, tak przygotowaną czekoladę nazywali napojem bogów, który odgrywał ogromną rolę w różnego rodzaju obrządkach. Możemy więc szacować, że historia czekolady liczy ok 3000tys. lat, ale co ciekawe dopiero od 1839 roku jemy ją w postaci tabliczek, a to za sprawą niemieckiej firmy Jordan & Timaeus. Produkowali oni czekoladę z kakao, cukru oraz koziego mleka.
Tym Panom należałoby naprawdę gorąco podziękować:)
Z moich wczorajszych harców powstało czekoladowo-rumowe ciasto z migdałami. Klasycznie ciasto pochodzi z Francji i jest pieczone w okrągłej tortownicy. Ja zdecydowałam się na formę od babki, gdyż podoba mi się kształt jaki po upieczeniu przybiera ciasto:).
Składniki:
Ciasto:
- Tabliczka gorzkiej czekolady, im większa zawartość kakao, tym lepiej,
- 5 jajek,
- 150g miałkiego cukru,
- 40g masła Lurpak,
- 20g mąki pszennej,
- 20g mąki ziemniaczanej,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- kieliszek rumu,
- sól.
Polewa:
- 200g mlecznej i gorzkiej czekolady, 2 tabliczki,
- 2 łyżki rumu,
- łyżeczka masła Lurpak,
- 50 g migdałów w płatkach.
W kąpieli wodnej rozpuszczamy połamaną na małe kosteczki tabliczkę czekolady. Kiedy czekolada powoli zacznie się rozpuszczać dodajemy kawałki masła, całość mieszamy na jednolitą, gładką masę.
Następnie oddzielamy białka od żółtek. Jak dla mnie niezbyt wdzięczne zadanie, tym bardziej, że zawsze musi mi do białek wpaść albo trochę żółtka albo skorupka. W takich sytuacjach polecam przetestowany już sposób na ratowanie naszej przyszłej piany, która się nie ubije, jak tylko znajdzie się tam odrobina żółtka. Należy wziąć skorupkę od jajka i nią wyłowić niepożądane żółtko. Jeśli już jesteśmy przy żółtkach to należy je bardzo dokładnie utrzeć z cukrem na gładki kogel mogel.
Białka ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę. Sprawdzajcie jej sztywność nad zlewam, kiedyś byłam przekonana, że piana ubiła się rewelacyjnie i koniec końców skończyło się myciem podłogi:) Do żółtek dodajemy przesianą mąkę ziemniaczaną, przesianą mąkę pszenną oraz łyżeczkę proszku do pieczenia. Przestudzoną czekoladę łączymy z żółtkami i mąką, cały czas energicznie mieszając.
Następnie dolewamy do czekoladowej masy kieliszek rumu.
Na koniec bardzo delikatnie łączymy ubite białka z masą, najlepiej dodawać pianę niewielkimi partiami, mamy wtedy gwarancję, że piana nie opadnie. Przygotowaną masę przelewamy do formy, w moim przypadku formy od babki, i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, pieczemy ok 60minut.
Pod koniec czasu pieczenia, ponownie rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej, ja użyłam jednej tabliczki gorzkiej czekolady, a drugiej mlecznej. Kiedy zacznie się rozpuszczać dolewam rum, zacznie ona bardzo szybko gęstnieć, ale nie przejmujcie się, wystarczy masło, łyżka mleka i znów stanie się płynna.
Na rozgrzanej suchej patelni teflonowej podprażam na złoty kolor płatki migdałowe.
Sprawdzamy ciasto patyczkiem, jeśli jest suchy to znaczy, że ciasto się upiekło i nie grozi nam zakalec, chociaż w sumie to nigdy nic nie wiadomo:). Piekarnik wyłączamy, ale ciasto zostawiam jeszcze na jakieś 15 minut w środku z uchylonymi drzwiczkami, tak na wszelki wypadek, żeby nie opadło. Nie zmieniam tym sposobem gwałtownie temperatury.
Po wyjęciu ciasto polewamy przygotowaną czekoladą i obsypujemy płatkami migdałów. Dekorujemy złotymi kuleczkami, śmietaną lub świeżymi owocami. Ja zdecydowałam się na skromną dekorację, bo połączenie czekolady z prażonymi migdałami zachwyciło mnie wizualnie i nie chciałam psuć tego piękna. Poza tym minimalizm czasem bardziej urzeka niż przesyt i bogactwo dodatków.
Kochani czas rozpocząć kolejny Smaczny Dzień, dlatego życzę Wam wyjątkowo Słodkiego Dnia :)
ach te czekoladowe szaleństwa:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czekoladę :) To ciasto wygląda apetycznie, a smakuje fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńTo dzięki Twojemu piekarnikowi :P
UsuńO zesz no ...znowu mnie kusisz czokolada :D zostalo jeszcze cokolwiek?
OdpowiedzUsuńOlcia nie zostało, a najlepsze jest to, że ledwo co się załapałam:)
OdpowiedzUsuń